czwartek

w południe tenis – po Barcelonie mam znacznie lepszą kondycję, tyle chodziliśmy.  Potem do pobliskiej Królikarni, nie mogłem być na otwarciu wystawy malarstwa Erny Rosenstein, więc wpadam teraz.  Spotykam przypadkiem Dorotę Jaercką, kiedyś mi tak bliską. Pisze od wielu lat do Gazety Wyborczej o sztuce. Kończy książkę o Ernie i była kuratorem tej wystawy…coś jej przy tej książce pomogłem swoimi wspomnieniami i notatkami. Oprowadza teraz grupę doktorantów. Tyle z tych obrazów, rysunków, prac, obiektów pamiętam ze sztalug,  gdy Erna jej malowała , czy z mieszkania Sandauerów, gdzie wisiały, moje dzieciństwo na Iwickiej,  potem Karłowicza. I jest szafa , jako dzieło sztuki, tak ta szafa, która stała zawsze w jej pracowni, najpierw na Iwickiej, zwykła , banalna szafa pomalowana przez nią i pełna ozdób. W tej szafie mieszkał też mały czarny kundel Wrona. wyskakiwała nagle ze strasznym jazgotem,i chowała się na powrót. Wrona musiała żyć niezwykle długo, skoro pamiętam ją jeszcze na Karłowicza, już oszroniona siwizną, a jeszcze bardziej jazgotliwa, szalała  gdy robiliśmy u Adama prywatki (terasz bodaj domówka ) ….Dorota przedstawia mnie doktorantom, robię przypis do jej prelekcji i sam czuję się już eksponatem./// Byliśmy dziećmi, z Sandauerem i małą jeszcze Wroną nad Wisłę.  Słynny kryty postanowił szczeniaka nauczyć pływać. I wrzucał ją za tylne nogi do rzeki.  Do trzech razy sztuka.. za trzecim po prostu uciekła. Powrót do domu do domu.. polami , ze 3 km było na Iwicką. Rozpacz Adama, konsternacja Erny, irytacja gosposi Goni. …Potem nalepianie ogłoszeń , że zginął pies, cały czarny, mały, długi kundel…nagroda. I Wrona znalazła się. /// Antoś robi mi taki spektakl, że po godzinie jestem wykończony gra, śpiewa tańczy przemawia, daje mi lekcje do odrobienia. Kim chcesz być, pytam, już nie chce pisarzem, chce być nauczycielem. // Finisz z felietonem dla „Przeglądu” ufff, tytuł „Barcelona” .// Oglądam po latach „Człowieka z marmuru”, jutro „Z żelaza” i „Bez znieczulania , to na środę   ..na współ-prowadzenie spotkania z Wajdą. Ale mnie ten film poruszył na wielu poziomach , fikcji wspomnień. Najłatwiej byłoby mi o tym napisać wiersz. Tylu bliskich znajomych tam gra ,  niektórzy nie żyją, byl rok 76, moja tamta Warszawa, w niektórych miejscach taka sama , nie ma tylko gaffiti i reklam, Krysia taka młoda, Jerzy Radziwiłowicz dopiero co w mojej kompanii na szkoleniu wojskowym , może będzie w środę. I tyle wiem, mam tak wiele dokumentów o staliniźmie ta Stocznia Gdańska w finale…I Krysia Zachwatowicz też tak młoda, zmieniona niezmieniona, Zakopane….w Nowej Hucie byłem niedawno. Ten film ma słabsze miejsca i sceny, ale nie ma to znaczenia, ocalał z pogromu czasu.

PODYSKUTUJ: