Wysiadałem z autobusu na Trasie Łazienkowskiej i zmierzałem do schodów, gdy ujrzałem parę starców. Dreptali z trudem wspierając się o siebie, o Tomek zawołali, myślałem, że wołają do kogoś innego, nie poznał nas, ona powiedziała do niego. O cześć, cześć, zawołałem, omiatając ich wzorkiem. W jego twarzy zdawało mi się widzieć oblicze kogoś, kogo mogłem kiedyś znać, ale to było jak odległe i niepewne echo. Odwróciłem się pośpiesznie i uciekłem od swojej niepamięci, od zmiany jakiej dokonał w nich, w nas, czas.
W Czytelniku. Miło i serdecznie, z Krysia Koftą, z Ewą Wiśniewską, z Anią Nasiłowską i z Jackiem Kleyffem. Ktoś z „Czytelnika” proponuje mi podpisywanie książek na stoisku wydawnictwa, w niedzielę 26 maja.
Dzwoni Tomek Kozłowski, nie da rady ze mną się spotkać przed odlotem do Stanów, mówi, że jednak wraca niedługo, i będzie 4 miesiące. Przywiezie ze sobą spadochron do skoków w tandemie i przekona mnie by skoczyć z nim. Może skoczył bym , gdybym miała ciężką depresje, licząc na to, że to zastąpi liczne elektrowstrząsy. Mam lęk wysokości.
Radość i groza z czytania „Ciał” Annie Erdoux.