znowu koszmarna noc, nie śpię co najmniej do trzeciej, a już myślałem że epokę bezsenności mam za sobą. Zwlekam się rano z łózka w strasznym stanie. Samochodem do Czytelnika, prowadzącsamochód odzyskuję poczucie panowania na rzeczywistością, ale głowa zbolała. Stolik serdeczny, Krysia królowa, Eliza taka ładna, że to niemoralne. Na górę do szefa Czytelnika, daję mu „Dom….” Bardzo cierpi, że tego nie wydał. Myślę, jak taktownie zaproponować mu moich „Zakręconych”, a on w finale spotkania nieśmiało, może by pan coś u nas wydał?
Jadąc samochodem, włączam radio, po kilku słowach wiem, że reżimowe. Oprócz czasów stalinowskich, 68 roku i stanu wojennego komuniści tak nie kłamali. Okazuje się, że podłe kłamstwo ma w sobie niemal każdy z nas, jak chorobę, w pewnych warunkach to się od razu ujawnia.
Dwadzieścia sztuk „Domu pisarzy w czasach zarazy” dociera do domu, Antoś jakoś tym poruszony, jutro premiera książki.
Informatyk przywiózł dwa komputery, dla mnie i dla Frania, ale dla Frania myszka za chropowata, nie chce, zbiera mu się na płacz, dzieci rządzą, dzieci wybredne, książęta i królowie. A komputer dla mnie za mały o jeden cal, za to myszka w nim gładka, dam Franiowi a sobie kupię większy, choćby droższy w sklepie, bo mój staruszek już chodzi coraz wolniej i może umrzeć. To narzędzie pracy ma się dostosować do mnie, a nie ja do niego.