poniedziałek

Jadę na Iwicką, gdzie ktoś ma kręcić mały dokument związany z książką. Na pobliskiej Kajki zaczepiam kołami o wysepkę, one są od niedawna. Staje, dwie opony poszły. Co za zbieg okoliczności, dwieście metrów od miejsca, gdzie doszło do zdarzenia, mały zakładzik wulkanizacyjny, który prowadzi mój znajomy, pan Mariusz. Zbliżyła nas niechęć do PiSu. Ma dwie niepotrzebne opony w dobrym stanie, wymienia je, dwie jednakowe poszły na przód. Prawie nic za to nie wziął. Ale nagranie szlag trafił.
Do Iskier do Uchańskiego. On po covidzie, zaraził się na pogrzebie Pilcha, mówi, że miał wrażenie, że umiera, palpitacje serca. Jak zawsze kochany zabawny, już znowu młodzieżowy, chociaż ma 74 lata. Buty bez skarpet, blisko stopy bransoletka. Bardzo mu się podoba książka, którą mu daję i chyba trochę cierpi, że jej nie wydał. Przyznaje, że nie miał racji, że chciał usunąć wywiady, na co nie mogłem się zgodzić. Wpada Janusz Drzewuski, obejmuje Twórczość, jak ważne było kiedyś to pismo, jak skarlało teraz.
Potem do kina Atlantic, mam trochę czasu radość kawy i ciastka w pobliskiej kawiarni. Potem z Arturem ustalamy plan wieczoru w kinie. Artur niewielki, łysy, żywy jak srebro i jego pies podobny.

PODYSKUTUJ: