wtorek

W sklepie spotykam Wiktora Kulerskiego, z laseczką, z torbą na kółkach. Mieszka niedaleko. Piękny człowiek. Ma w sobie coś szlachetnego, w rysach, w zachowaniu. Ma już 85 lat. Ze świetnej rodziny. Bohater stanu wojennego, długo w konspiracji. Przez chwilę był posłem i wiceministrem oświaty. Sporo o mnie wie, bo czyta Przegląd. Umawiamy się na telefon.

czytam cztery książki na raz,Dzienniki Maraiego (lata 60 i 70) , „Mimo wszystko”, wiec swoje felietony, Biografię Boznańskiej i „Rozmowy z Goethem” Ackermanna. Czytam w słonecznym ogrodzie. Marai tak ciekawy w dzienniku wojennym, coraz słabszy z latami. Moje felietony zaskakują mnie. Zachęta by wydać te pisane do Paryskiej Kultury. Są też gotowe do druku te do Wprost i Przeglądu. Wstyd jak wiele tego.

Już po dziesięciu latach, tylu zdarzeń z mego życia nie pamiętam. Choćby list od dawnego kolegi z czasów opozycyjnych, że na spotkaniu ze mną w kościele Gwiazdy Morza w Sopocie, (czytałem tam wiersze, wczesne lata 80), byli Jacek Kurski i Paweł Adamowicz. Gdybym wiedział jak potoczą się nasze losy, gdyby oni wiedzieli. Kurski, stał się nikczemnikiem, twórcą mediów gorszych niż w tamtych latach 80, Adamowicz prezydentem Gdańska, ofiarą nożownika, którego nienawiść do Adamowicza była sycona przez media Kurskiego. Jakie niespodzianki.

W BBC nagle Tony Blair, przeżyłem szok tak się zmienił, postarzał się, niby to naturalne, ale miał zawsze w sobie coś młodzieńczego, a teraz prawie staruszek. U mnie to nie dziwi, za często siebie widuję.

Bunt ludu w Stanach, coś czego można się było spodziewać. Potrzebny był tylko pretekst. I ten dureń Trump, który dolewa oliwy do ognia.

PODYSKUTUJ: