wtorek

W poszukiwaniu fotografii…wczoraj wieczorem w pobliżu Placu Wilsona, u Natalii Woroszylskiej, córki Wiktora. Mieszka sama w ogromnym, pięknym mieszkaniu po rodzicach. Pamiętam je w czterech odsłonach…rok 68, z niego wyruszamy na podróż autostopem nad Bałtyk. Olek Gruszczyński. Felek syn Woroszylskiego i ja. Olek operator w Hollywood, Felek lekarz w Hamburgu. Noc stanu wojennego, krążę po Warszawie, budzę ludzi. O czwartej rano pukam do tych drzwi, otwiera mi roztrzęsiona Janka Woroszylska, Wiktor już wie, ostrzega ludzi.
Rok 1996. Wiktor umiera, leży w łóżku, bardzo cierpi, Przyszedłem się z nim pożegnać. Tak, pamiętam, łóżko stało w tym pokoju przy oknie.
Pod koniec lat 90, w tym mieszkaniu urodziny Osadczuka, Wiktor już nie żyje, gospodynią jest Janka. Kuroń, już chory na raka, gada, gada, podchodzi do mnie Geremek, serdecznie, okazuje się, że czytelnik moich tekstów w Kulturze.
Natalia gramoli się na drabinę, pudla pudla wielkie pudła pełne zdjęć. Ale tych z lat 40 i 50 nie tak wiele. Wybieram kilka.

Na pobliską Śmiałą do Agnieszki Umedy Żuławskiej. Moja przyjaciółka od urodzenia, mieszkanka Iwickiej. Kochana, niezwykła Agnieszka, jej wygląd, sposób mówienia, myślenia, Agnieszka jest cudowną osobliwością tego świata. Tu też pudła, pudła, Agnieszka wspina się na półki w ciasnej garderobie. Jej mieszkano, przy domu, który odstąpiła dzieciom i wnukom, pełne japońskich książek, pamiątek po dziadku Jerzym Żuławskim, słynnym pisarzu Młodej Polski, autorze „Na Srebrnym Globie.” Agnieszka jest japonistką. Tu spędzaliśmy kiedyś sylwestra w małym gronie z piękna Sophie Marceau i Andrzejem Żuławskim. Pamiętam ,że Andrzej na widok mojej Ewy wykrzyknął; jaka Pani jest ładna! Obok stała Zosia,m wiec to był duży i odruchowy komplement. Grzebanie w zdjęciach, w żałosnych resztkach minionego życia.

W domu około północy. Nagrałem mecz Polska Austria. Przejrzałem go w kwadrans, w poczuciu, że niczego nie straciłem. Tak w zawrotnym tempie można by przeżyć całe swoje życie.

Dzisiaj…mój samochód nagle jakby się postarzał, jego silnik zaczął mówić głosem starca. Jest w szpitalu, ale nadal nie ma diagnozy. A w piątek muszę być w Lublinie, ale tylko jazda samochodem ma sens.

PODYSKUTUJ: