W sypiącym śniegu na stare miasto, ładnie tam, galeria na Freta, byłem umówiony z właścicielką, maleńka galeria, piję herbatę z właścicielką, serdeczna rozmowa, potrafi o sobie mówić, więc przy okazji zwiedziłem czyjeś życie. Miejsce niby świetne, blisko pięknego Rynku Nowego Miasta, ale mało kto tam zachodzi. Weźmie dwa obrazy Piotra, teraz tylko przypilnować, by je mi przesłał. Wczoraj z nim rozmawiałem przez telefon, to dla niego ważne i cieszy się, ale czy pokona swoją niemoc. Mam na oku inne galerie, które powinny być zainteresowane jego pracami, więc powinien przesłać mi więcej obrazów.
felieton do „Przeglądu” na jutro już gotowy, ale poczucie, że nic nie robię, marnuje czas, uzupełniam powieść, może tytuł „Opiłki, okruszki”, chociaż pierwotnie myślałem „Od początku do końca” , bo to okruszki życia od narodzin do śmierci. Ale w sumie poczucie, że z tą książką katastrofa i wyrzucę ją do kosza.