śniło mi się, że znowu jestem na studiach i zdaję egzaminy, pamiętam nawet szczegóły, egzaminatorka pyta mnie czemu męskie przypisy są krótkie, a żeńskie długie. Nie mam pojęcia i nie wiem o co chodzi, ale coś wymyślam, dokładnie pamiętam co, ona na to -udaję, że nie słyszałam tej odpowiedzi. Przyznaje się, że jestem kompletnie nieprzygotowany. I rezygnuję ze studiów, bo są mi już niepotrzebne. A ona chce się ze mną umówić na randkę. W sumie udręczający sen. Takie zwykle mam.
Wczoraj wigilia u Iwony, kuzynki Ewy, lubię ją, inteligentna i rozumna. Jej syn Artur z żoną i dzieckiem, on klimatolog. Jeździ po świecie na konferencje, Apokaliptyczne wizje związane z globalnym ociepleniem. Fachowcy uważają, że już jest z późno, by coś zrobić. Nawet, gdyby teraz zupełnie zablokowano emisję co 2, mogłoby to nic nie dać, reakcja łańcuchowa została uruchomiona. Mówi, że w tej sytuacji zastanawiał się, czy ma sens mieć dzieci. Nie ma ma, ale uznał, że tak myśląc neguje się w ogóle sens życia. Mówię: to trochę jak z naszą świadomością śmierci, trzeba wiedzieć, że ona wisi nad nami i jest nieuchronna, trzeba o tym wiedzieć, ale nie wolno cały czas o tym myśleć. A o polityce ani słowa. Wspominam o tym na pożegnanie, a wszyscy mówią: jest tak okropnie, obrzydliwie i beznadziejnie, że nie ma słów.
Antoś dostał od Mikołaja iPada , rozmawia z nim, na razie można tylko po angielsku, iPad odpowiada na pytania ludzkim głosem, czasami bardzo poetycko i inteligentnie, tak odpowiedział na pytanie: kim jesteś? Tak, to początek nowej epoki, gdy sztuczna inteligencja wkracza do naszych domów. Piszę powieść, w niej sytuacja z przyszłości, rok 2940, mój bohater ma 90 i rozmawia z robotem domowym. Teraz widzę, że robota nie doceniłem, musi być mądrzejszy.
Franio dostał kolejkę lego, też inteligentna, steruje nią pilotem, ale też moim telefonem. Na dworcu gadają z megafonów.
Ja w tym nowym świecie jestem tylko jedną nogą. Dobre i to. Jak długo jeszcze.
Za oknem pokapuje, a niedawno sypał mokry śnieg, ale to trwało chwilę.