wtorek

Dobre dni, co zdawało się krzywe , wyprostowało się, wygodna plaża z łóżkami, morze ciepłe i przyjazne, na basenie luksusowo i pusto, tłumy jakoś wsiąkają, bo miejsca dużo. Jedzenie nieprawdopodobne, w smaku i w rozmaitości potraw. Jest w tym coś nieprzyzwoitego i obleśnego. I to potworne marnotrawstwo jedzenia, można by tym co zostaje i będzie wyrzucone nakarmić kilka wiosek afrykańskich.
Czytam dzienniki Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, po raz drugi, będę o nich pisać. Mądra idiotka.
Wysyłam felieton do Przeglądu. Od czwartku samochód.

PODYSKUTUJ: