wtorek

Budzę się jak zwykle przygnieciony dniem, który się otwiera. Ale po śniadaniu już wiem, że nie jest źle.  Piszę o depresji bardziej dodaję, pieszczę wygładzam, to najmilsza część pisarskiej pracy.

Nic nie pisze, bo nie mam o czym. Cały dzień w domu…Bolą oczy, a w głowie się kręci…

Dzwoni Janusz, jak duch z przeszłości , ale głos ma już bardzo inny. Mówi, że się już pakuje, domyślam się, że na tamten świat. Pytam czy jest chory? Nie, ale już mu się nie chce żyć, a nie akceptuje starości. Zajmował się przez lata starą matką i on tak nie chce . Rozumiem go. Więc nie mówię, Janusz nie rób tego …

PODYSKUTUJ: