chwiejnie się czuję, ale po stronie światła, na granicy jednak, byle co mnie spycha w mroczną stronę, nadaję się do sanatorium, a nie na front wojny, którą codziennie toczę.
Wczoraj w redakcji Zwierciadła, małe kolegium…
Jak co wtorek w Czytelniku, ciekawie, jak zawsze Krysia Kofta, rysownik Sawka, piękna Eliza Michalik, przysiadła się Henryka Krzywonos, jak dzisiaj pamiętam ją ze stoczni Gdańskiej w sierpniu 80. Motornicza tramwaju, teraz posłanka Sejm blisko, więc co chwila jacyś posłowie i senatorowie wpadają na obiad, tak poznaję senatora PO Jerzego Fedorowicza, bierze mnie potem na stronę i serdecznie o depresji, z którą też się zmaga. Aktor, reżyser, gra rolę człowieka pełnego wigoru, mówi gromkim głosem, pozornie zaprzeczenie depresji. Henryka Krzywonos cudowna, plebejska, ze szlifem nowej roli jaką gra.
Marysia Konwicka, córka pisarza, nie widziana kilkadziesiąt lat więc szok. O mnie pewnie myśli podobnie. Włodek Zawadzki przyniósł tort – kończy 79 lat. Jezus Maria! Podobno Z. śmiertelnie chora, wczoraj zdaje się szedłem z nią śnieżną ulicą Zakopanego, pamiętam tamten zapach mrozu, a to był rok 1967.
Oczywiście wiele rozmów o rzezi niepopularnych ministrów.Zgadzam się z Sawką, że to bardzo zła dla nas wiadomość. Bo im gorzej tym lepiej. Naiwni uwierzą, że może ta dobra zmiana nie taka zła, jak zmienia fatalnych na złych.
Zaczynam widywać na mieście ludzi w maseczkach antysmogowych. Zaraz to stanie się modne.