Wysyłam tekst do „Przeglądu. Telefon z Superstacji, zaproszenie na dzisiaj do programu „Nie ma żartów” Elizy Michalik, 20.40.
Na spacer do sklepu, jak nie mam celu, to nie chce mi się. Ponad kilometr w jedną stronę. Zaglądam do fryzjera pana Stefana, sam w jaskini zakładu ogląda telewizję. Mówię, że wpadnę do niego za dwa tygodnie. Do szewca obok, nie poprawi mi saszetki. U pani Jagodny owoce, potem do pobliskiego Lidla.
Dzwoni Joanna z Wiednia, była w Krakowie, widziała marsz faszystów, przerażona. Mówi, że chciała na stałe wrócić do Polki. Nie wróci.
Piszę kolejne opowiadanie. Ma już koła i toczy się. Od razu mi lepiej.
Czytam trzy książki na raz, wszystkie dostałem w „Czarnej Owcy . „Nosem psa” o psim węchu Alexandra Horowitz, świetna, Chritophe Andre „Nastroje”, mój ulubiony psycholog eseista, Mark Wolynn „Nie zaczęło się do ciebie” , o przekazywaniu traumy, no i oczywiście pamiętniki Wiridianny Fiszerowej. Mocna mieszanka, ale i tak wszystko od razu zapominam, tak mam. Zostaje popiół, który użyźnia mój mózg, przynajmniej tyle. Już przyzwyczaiłem się do życia bez pamięci, tylko czasami buntuję się.
Nie czułem się najlepiej w programie Elizy, moja wina.