wysyłam felieton do Przeglądu.
Pogoda mało plażowa, chłodno, silny wiatr, jedziemy do Gniewina na kręgle, ale nie ma wolnych torów. więc do pałacu w Prusewie. Nasze ulubione miejsce. Piękny pałac, ze smakiem urządzony wdzięczny ogród, restauracja i kawiarnia, we wnętrzach na całych ścianach rozpięte obrazy Tarasewicza. Jemy bezy w ogrodzie. Poznaje mnie jakaś pani, gdy przechodzę obok stolika, niemal się dławi ciastkiem, mówi, że sto lat temu brała udział w konkursie Zwierciadła na dziennik i została wyróżniona. Byłem pomysłodawcą tego konkursu i jurorem.
Dzień przesiąknięty polityką, oglądam obrady sejmu. Jaki smutek, jaka żałość. Jestem tym przytruty. Celnie powiedział Sikorski; Kukiz jest durniem, albo przekupną szmatą. Myślę, skoro PiS nie może przegrać głosowania bo jak przegra, to je sobie powtórzy, przekupi kogo trzeba i je wygra, podobnie nie będzie mógł przegrać wyborów parlamentarnych.
W ogrodzie plonie małe ognisko, pieką się kiełbaski, kuracjusze podekscytowani, wszyscy mamy takie same poglądy polityczne i podobne emocje, nie są one letnie.
Po 22 gromadka dzieci wraca ze smażalni ryb Groszek, gdzie biesiadowały od 18. Franek, mój 10 latek, pyta mnie czy, wygraliśmy głosowanie, mówię, że najpierw wygraliśmy, ale potem oni oszukali. Ja pierdolę, rzuca przez ramię przechodząc. Potem do północy dzieci bawią się w mafię. Nie wiem na czym polega za zabawa, ale bardzo ich ekscytuje. Nasi prawicowi politycy też bawią się w mafię.