wysyłam felieton do Przeglądu.
Zaczyna się mecz Igi Świątek, mam wiele złych przeczuć, ale oglądam tylko początek pierwszego gema bo jadę na masaż, a cały mecz nagrywam. Masażysta zdejmuje mi ciasny gorset. W domu oglądam nagrany mecz, udało mi się nie poznać wyniku. Iga przegrywa czym robi mi dużą przykrość.
Miał mnie odwiedzić Andrzej Titkow, nie przyjeżdża tylko dzwoni, roztrzęsiony, miał wypadek. Na rogu Iwickiej i Chełmskiej, jak ja dobrze znam ten róg, od dziecka można powiedzieć znam, zajechał drogę motocykliście, który przefrunął mu przez dach. Na szczęście jakimś cudem chyba nic poważnego mu się nie stało, zawieźli go jednak do szpitala. Samochód poważnie uszkodzony. Że też Andrzeja musiało coś takiego spotkać, przecież i tak jest nieźle pognębiony przez życie. Mam wyrzuty sumienia, mieliśmy się spotkać na mieście, byliśmy umówieni, zadzwoniłem z propozycją by przyjechał od mnie. Chętnie się zgodził.