dzień pod znakiem prima aprilis, dzieci szalały, szczególnie Franio, miał setki pomysłów na oszustwo, Antoś zadzwonił do cioci, że tata leży w łóżku, ma gorączkę i kaszle, co to może być?- Biedne dzieci – krzyknęła przerażona.
Wysyłam felieton do Przeglądu. Czy ten tygodnik przetrwa dżumę? Następne 70 stron korekty „Domu pisarzy w czasach zarazy”.
Kolejny dzień ogień w kominku, pożeram oczami płomienie.
Posłałem moje opowiadanie – bo już wiem, że to nie będzie powieść, 50 stron, do Moniki – mieszka w Siedlcach, nie jest humanistką, ale czułą czytelniczką. Ogromnie jej się podoba. I potrafi powiedzieć dlaczego. I nagle przestałem być tak krytyczny wobec tego tekstu. Co od razu ma wpływ na moje samopoczucie. Zachęta by jeszcze nad tym pracować.