sobota

jechałem na masaż gdy SMS od Kasi – Jurek Modrak zmarł wczoraj. Trzy dni temu jeszcze z nim rozmawiałem, miał chwile niepełnej świadomości. Ale do tej pory umierał dzielnie, z jasnym umysłem. Utalentowany fotograf. Dwa jego zdjęcia nadal żyją w naszej sypialni. Mieszkał długo w Szwecji. Poznałem go w 89 roku, na rok przed moim wyjazdem do Sztokholmu. Przed przenosinami do Międzylesia,  on i Kasia byli naszymi sąsiadami. Mają synka  w wieku,  między wiekiem Antosia i Frania, Spotykaliśmy się często. Kiedy człowiek umiera, jego życie można streścić w kilku zdaniach. Czasami serdecznych. Lubiłem go. I bardzo lubię Kasię,  jego żonę. Tak mi żal Jeremiego.

Dostałem wiadomość, gdy jechałem na masaż. Mam kłopoty z kręgosłupem. Do terapeuty, u którego byłem ostatnio więcej niż 10 lat temu, a jak wczoraj. I jak wczoraj wiozłem do niego Bohdana Paczowskiego, wybitnego architekta i intelektualistę. Był na chwile w Polsce, na stale mieszkał w Luksemburgu przyjaciel Giedroycia, Gombrowicza, już nie żyje.

Masażysta ma wielkie gorące dłonie, rozpłaszcza mnie niemal na łóżku Potem okłada lodem i gorącymi kompresami,. Podłącza do prądu. Naciąga, podrzuca, skręca mi nagle głowę, jakby chciał ją urwać.  Słychać złowrogi chrzęst. Ale ocalałem. I bardzo było przyjemnie. I co za ulga. czuję się rozsupłany.

Zabrałem się za porządkowanie zdjęć. Góra ich, w pudełkach, w pudłach. Kolejna blokada przełamana. A wydawało mi się to niemożliwie trudne. Bo to też spotkanie z czasem i z duchami.

Wraca mi myśl o tym co odszedł. Jak radykalna jest śmierć. Jeśli nie jest to ktoś bardzo nam bliski, jak łatwo przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Rzeka życia zabiera garstkę popiołu. Albo inaczej – długa biografia staje się kropką na końcu zdania.

Przeciągły smutek, kiedy przeglądam stare fotografie. Wszystko marność nad marnościami. Piękne zdjęcie ojca, w mundurze ochotnika, kapral, rok 1920 . Byłem wcześniej pewien, że to fotografia mojego dziadka, oficera. Szok! Nie miałem pojęcia ,że takie zdjęcie ojca istnieje.    Za chwilę ojciec zachoruje na tyfus i dzięki temu uniknie frontu. Może dzięki temu tyfusowi jestem. Rok 1986, ja z Wajdami 1986, kościół w Stalowe Woli. Wajda taki młody!  Śmiejemy się, a przecież cza nie był do śmiechu. W tle, napisany literami „solidarności”napis – „na rozdrożu.” Pamiętam to spotkanie. Kościół był pełen po brzegi, my na ołtarzu. W otwartych, szerokich drzwiach zielony krajobraz, jak na renesansowych obrazach. To szczególnie poruszające zdjęcie – mam trzy lata,   siedzę z misiem na dywanie w gabinecie ojca, czarny bakelitowy telefon, łóżko ojca…mieszkanie na Iwickiej.  Będzie świetne do książki o Iwickiej.

Czasami okropnie mi żal tego chłopczyka, którym byłem.

xxx Ironia xxx

 

Znikają bliscy i znajomi

Zaciska się pierścień

Nie pozostaje nam nic innego

Jak cieszyć się każdą chwilą

I radować się ile sił

I bawić się ironią jak piłką

A na koniec

Kopnąć ją w niebyt

 

PODYSKUTUJ: