z niezwykłą pasją przeczytałem dzienniki Vicktora Klemperera, czytałem je już kiedyś, są w tej książce moje podkreślenia, a prawie nic nie pamiętam. Niemiecki profesor żydowskiego pochodzenia, który przeżył jakimś cudem hitleryzm i wojnę w Niemczech. Pisał” „Moje poglądy na dotyczące Niemców i różnych narodowości rozchwiał się jak zęby starego człowieka” Genialny opis bombardowani Drezna gdzie K. mieszkał z żona Aryjką. Dzięki niej przeżył. Jak mój ojciec. Ale K. nie ukrywał się. Genialny jego opis bombardowania Drezna, gdzie mieszkał. Tu też cudem ocalał. Porównać z opisem tej apokalipsy przez Kurta Vonneguta, w tak kiedyś lubianej przez mnie jego „Rzeźni numer pięć ” był amerykańskim jeńcem więzionym w Dreźnie. Dwa razy spotykałem się i rozmawiałem z Vonnegutem. Raz w Nowym Yorku.
Przeglądam jego „Rzeźnię numer pięć „, esencja ironii, to dzięki tej książce nauczyłem się teksty składać z „cegiełek” .
Cały dzień piszę swoją powieść, mam już prawie 40 stron, za szybko , za gładko mi to idzie, za bardzo mi się to podoba. Bardzo groźna dla pisarza sytuacja.
Powrót dzieci, słodkie oba. Antoś ma jutro obchodzić 10 urodziny, dla rodziny, dla kolegów i koleżanek ma mieć potem. Wymyślił sobie, że w jakimś kinie. Jak mu to teraz wybić z głowy. Nic dziwnego, że dzieci świrują od nadmiaru miłości.