sobota

Tylko półtorej godziny kołatałem się w sobie  w nocy. Wstałem przed 9,  więc sukces.

Nie pisałem wiele o wczorajszej sesji zdjęciowej. Kiedy byłem młody i  ładny lubiłem jak mnie fotografowano. Teraz już nie. Zawsze ogarnia mnie jakiś smutek, jakby obiektyw sięgał do mroku ukrytego we mnie  I to potem widać na fotografiach. Każą mi się uśmiechać, a ja nie mam czym.

Rano martwa mysz pod stołem na tarasie. Prezent od kota. Więc pogrzeb. Nie lubię pogrzebów rano.

Dzień w domu, wystukany na klawiaturze. Czuję się przygnieciony przez życie i że nie dam rady. Mam ochotę pocieszać się jedzeniem, więc nie mam depresji.

Ogromny trud pisania tekstu o Wojciechu Kossaku dla „Zwierciadła.” Jak z tak dużego życia, zrobić taki mały tekst. Poza tym nie cenię go jako malarza. A też jako człowiek, nie jest dla mnie pociągający.

Zbieranie się do jutrzejszej podróży nad morze. Instalowanie znajomych w domu. Ich pies, który jest gryzący i kłopotliwy.

 

 

 

PODYSKUTUJ: