sobota

zamach w Monachium, tak już będzie, to staje się modne, samobójczy fanatycy będą mordować przypadkowych ludzi, gdzie popadnie. Moje dzieci już to widzą z telewizji. I zaczynają się bać. Pocieszają się, że to nie w Polsce. Franio boi się więc zamachu i dzikiej świni, która z małymi grasuje w okolicy.

Zamachy jako spektakl telewizyjny – ważny aspekt tych zdarzeń.

Z dziećmi na plac zabaw.  Obaj są bardzo ostrożni, Antoś bardziej. Trochę mnie to martwi, ale może dobrze. Czytam w maszynopisie swoja Iwicką. Traci jak kamień wyjęty z wody, kiedy wyschnie. Ale pierwsza część o wiele lepsza.

List do Kasi Karpowicz, jej obszerna odpowiedź i jej nowe obrazy w plikach. Świetne. Ma pracownię w Londynie z widokiem na Tamizę. Ta młoda malarka wydaje się urodzona w czepku, ale przecież to ja właśnie pchnąłem ją na szczęśliwa drogę, przed laty posyłając ją do pewnej galerii.  I Ona o tym pamięta. Będzie w Warszawie w październiku. Obiecała namalować moje dzieci.

Jakiś mały wiersz, dawno zanotowany, ale teraz poprawiony, nagle jakby uniósł się na skrzydłach. I już mijający dzień zdaje się mieć sens.

PODYSKUTUJ: