sobota

z Franiem „na sztalugi”, tak nazywam jego malowanie na Foksal. Sam jak zawsze siedzę w kawiarni i czytam, lubię ten czas. Napisałem chyba niezły wiersz na pierwszej stronie sobotniego Magazynu Wyborczej. Nie miałem zeszytu. Po malowaniu Frania hot dog, jedziemy oglądać wieżowce i tramwajem na urodziny Marcysia, kończy 12 lat. Ewa i Antek dojeżdżają samochodem. Zostawiamy dzieci a sami na obiad do indyjskiej restauracji w Międzylesiu. Po raz pierwszy widzę tam tylu ludzi, cieszę się, bo zawsze się boję, że ta bardzo dobra i miła restauracja padnie. Późnym wieczorem do Iwonki I Pawełka po dzieci, ale trochę u nich siedzimy. Prawie nic nie napisałem, ale dzieci miały dobry czas.

PODYSKUTUJ: