dzisiaj wychodze na przepustke, Zupelnie niepotrzebne sa te ceregiele, powinni mnie po prostu puscic, skoro wychodze na amen w poniedzialek. Francuz i Karolina w izolatkach, mozna ich podgladac przez male waskie okienka w drzwiach, jak zwierzeta w klatkach.
A w toalecie pojawil sie duzy kosz na smieci . Nowego typu. Najbardziej elegancki przedmiot na oddziale.
Ewa przjeżda po mnie i do domu na przepustkę , nie ma dzieci, sa u cioci.
Wychodząc z oddziału po raz pierwszy zobaczyłem otoczenie szpitala od strony bramy wejściowej. Jakoś potrzebna nam jest wiedza na temat kontekstu naszego uwięzienia.
W domu, w mojej pracowni slady po tym co zrobilem, jakies opakowania po lekach, pojedyncze pastylki. NIe robi to na mnie zadnego wrazenia.
W domu śpie po południu i śni mi się, że jestem na oddziale. Pogoda bura, zimno, nie mam ochoty iść na specer. Dom bez dzieci az za bardzo spokojny, w kinach nic nie znaleźliśmy. Wiec fim w tv o kolarzu Armstrongu i o dopingu. Pouczający.
Powrot do szpitala bez bolu, absurd nie zawsze boli. Instaluje sie od razu w jadlodajni. Facecik o bujnych czarnych brwiach, jak zwykle podlewa woda z czajnika krzesla i stoly . A kobieta cala w czerniach, która zwsze sie spieszy i jakby zawsze wiedziala gdzie idzie, co chwila przeglada sie w lusterku i czyni cuda ze swoja twarza,
Jadalnia, ktora jest tez sala telewizyjna juz pusta. Sprzataczka myje podloge. Czas zamknac komputer.