sobota

już po północy, czyli sobota..

Przed południem samochód po mnie, myślałem, że jedziemy do Wyszkowa, a jedziemy do wsi Chrzęsne pod Wyszkowem, tam odnowiony pałac z XVII wieku. Nie zachowały się żadne dawne meble, nowy wystrój to rzeczy stylizowane na stare, dosyć okropne.

Rozmowę on line prowadzi wykładowca warszawskiej polonistyki Piotr Samsel, jak to zawodowi poloniści ma lekki przechył naukowy, ale ja zmierzam bardziej w stronę anegdoty i gawędy.Link do tej rozmowy…

https://www.facebook.com/palacwchrzesnem/videos/127012775993628

Jedziemy na powrót w deszczu, najpierw do pobliskiej wsi Dębinki, gdzie dwór i gdzie być może powstanie muzeum Norwida. Okazuje się, że to inicjatywa pana Jacentego Matysiaka, mojego kierowcy i gospodarza dzisiejszej rozmowy, jest chyba zamożnym przedsiębiorca i to praca w dużej mierze społeczna. Powinienem go o to wypytać, ale zdycham, więc jestem niegrzecznie małomówny. Nudności. Proszę by się zatrzymać. Ale nie wymiotuję. A niewiele brakowało. W domu od razu do łózka, śpię dwie godziny i budzę się w niezłej formie.

rano mecz Igi Świątek, jeszcze mnie cieszą i bawią takie emocje i coś jakby dotknięcie patriotyzmu, o co nie łatwo dzisiaj bo PiS zatruł nam też patriotyzm. Już nawet biało czerwona flaga robi się podejrzana.

Dzwonię do pana Jacentego Matysiaka, byłem bez formy kiedy mnie wiózł, tam i z powrotem, więc nie dopytałem o różne norwidowskie sprawy. Stworzył fundację Museion Norwid. Skąd ta pasja do tego trudnego poety? Jeszcze ze szkoły. Mówi, że jest niewierzący, wiec inaczej niż Norwid, ale gdy stracił 10 letnią córkę, Norwid mu pomógł. Jest księgowym , więc nie jest zamożnym biznesmenem jak sądziłem. Ale ma pasję…i to był jego pomysł by w pałacu w Dębińce, powstało norwidowskie muzeum. Bo dworek, gdzie poeta się urodził w Laskowo Głuche, w rekach prywatnych, Karoliny, córki Wajdy.

Widzę nekrolog Joasi Eichelberger….była dawną żoną Wojtka, rozstali się, ostatni raz widziałem ją na swoim spotkaniu autorskim w Centrum Kultury Wawer, przyszła, ale źle się poczuła i wyszła w trakcie wieczoru, cierpiała na padaczkę. Miałem z nią potem mały konflikt przez telefon, wierzyła w duchy i w magię, życzliwa mi miała do mnie żal, że nie chcę ich użyć w walce z depresją, polecała mi jakąś nawiedzoną niewiastę. Jestem racjonalny i źle reaguję na wiarę w czary mary,a przecież rozumiem jaki jest mechanizm ucieczki od nauki, która nie potrafi nas zbawić od cierpienia i śmierci.

Coraz więcej pustych miejsc wokół, zaczynają się brać za ręce.

PODYSKUTUJ: