Wczoraj mój syn Daniel ukończył 45 lat. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że ja dopiero co ukończyłem tyle lat. To było w roku 94, więc w rok po moim powrocie ze Sztokholmu. Rozwiodłem się, kupiłem male przytulne mieszkanko w oficynie na rogu Rakowieckiej i Puławskiej, niedługo poznam moją obecną żonę, śliczną 25 letnią dziewczynę, moja studentkę, uczyłem wtedy w Amerykańskiej Szkole Dziennikarstwa. Bliskość tamtego czasu jest dotykalna. Ale też zupełnie niedawno byłem w holu szpitala na Madalińskiego , by odebrać zawiniątko z niemowlęciem, rok 1975.
W bibliotece na pobliskiej Trawiastej. Interesuje się teraz Flaubertem, jest jakaś jego biografia, rosyjski autor, rok wydania 1961. Przeglądam w domu, rzygać się chce, już zapomniałem, jakim kagańcem na mózg było stalinowsko marksistowskie myślenie o świecie, jak było wtedy wymagane, jak wszczepione w głowy piszących. Nie do zniesienia. Stąd moje zaangażowanie w latach 70 w opozycję. Cały mój organizm się wtedy buntował. Podobnie czuję teraz wobec PiSu. Półka z książkami wycofanymi ze zbioru, można je sobie brać. jaki smutek, ile dobrych tytułów. Książki umierają tylko trochę później niż ludzie. Znajduję powieść Ernsta Jungera ” W stalowych burzach” , cieszę się z tego znaleziska, od lat interesuję się Jungerem, autor genialnego dziennika, ukazał się u nas wybór z niego pod tytułem „Promieniowania” . Paryż czas okupacji hitlerowskiej, był wysokim oficerem Wermachtu. A ta powieść to powieściowy pamiętnik z okopów I wojny światowej.