dni bez notatek, czułem się niedobrze, ale do dna było daleko, teraz wsłuchuję się w siebie, ale nie wiem jak mierzyć lepiej. Dzisiaj cieplej i słońce, ale to tylko przedpokój ze światłem to mroków listopada.
Ostanie poprawki przy „Domu pisarzy…” piszę jakoś mozolnie felietony do Przeglądu i Zwierciadła. I wielka bieda, bo brak pomysłu na nową książkę. Za to jest już okłada do książki „Mimo wszystko” z moją poczwórną, trochę demoniczną twarzą na okładce. To moje wszystkie felietony pisane do Newsweeka. Nie liczyłem, że książka się ukaże w tym roku, a wiele na to wskazuje, że tak. Ukaże się więc mimo wszystko, bo wszystko jest mimo wszystko.