sobota

dzień w domu, wpada Robert z synem Julkiem, poprawia rower Ewy, wszystko potrafi naprawić, jest w wybitnym mechanikiem samochodowym, zajmuje się tuningiem wozów. Szczupły, przystojny ma swoje problemy podobne do moich, tak się poznaliśmy na facebooku. Gramy w ping ponga, po raz pierwszy zmęczyłem się przy tenisie stołowym, dobrze wiedzieć, że to możliwe. Antoś wygrywa swoje mecze i bardzo z tego zadowolony. Żyje projekcją „Króla lwa”, idziemy w poniedziałek do Arkadii, projekcja 4 HD, wstrząsy foteli, zapachy,pryskać będzie woda. Wiele lat temu pisałem, że kiedyś takie będzie kino, nie przewidziałem, że tego dożyję. Czego jeszcze dożyję? Już było tyle niespodzianek.

Nieprzyjemna rozmowa z Adasiem Sandauerem, że nie nie udostępni mi fotografii do Iwickiej, ma wielkie ich pudla z wielkim nieładzie, miałem kiedyś kwadrans na przejrzenie ich. Dlaczego? Bo to, bo tamto, bo o mamie jego napisałem, że robiła na korytarzu domu wycierki na pochody I majowe, portrety wodzów, uważa ze to niemożliwie, a Ewa Żuławska pamięta i dokładnie mi to opisała. Że coś nie tak o jego ojcu. Że nie tak o Bristigerowej, powinowata Sandauera, szefowa V departamentu w czasach stalinowskich, zwana krwawą Luną. Adam przeglądał kiedyś mój tekst, nie zdobył się na wysiłek by go przeczytać, a przecież powinno go to bardzo interesować. Ślę mu go jeszcze raz. Dzwoni w środku nocy, że przeczytał 18 stron i mu się podoba. Co powie jutro?

PODYSKUTUJ: