poniedziałek

jakoś pusto w głowie, więc też w duszy, dlatego nie piszę. Dzisiaj w redakcji, miło mi jechać przez miasto w słońcu, wcześniej do mojego przyjaciela lekarza po receptę. Kupuję łubin do naszego ogrodu. Przez godzinę Roland Garros w telewizji. Poprawiam wiersze. Walka o prozę, posuwam się w żółwim tempie i bez przekonania, że to coś warte.

Uczucie, że o tym co najważniejsze nie piszę. Nie da się tego zawrzeć w słowach, lub nie mogę tego upubliczniać.

Ewa z Antosiem na rowerach spotkali lochę z małymi.

Marek L pisze do mnie z Włoch. Marek był korespondentem TVP z tego kraju. Dobra zmiana też jego wymieniła na kogoś bardzie bogobojnego.
Chciałby pisać do Zwierciadła. Szukamy tematów, proponuje mu by zrobił wywiad z Zofią Loren. Odpowiada mi, że po Zośce już tylko Matka Boska. Ja na to- to zrób wywiad z Matką Boską, tylko ani słowa o jej pochodzeniu. W Polsce Matka Boska jest Polką. A z Markiem nie widziałem się pół wieku. Razem studiowaliśmy. Wysoki, szczupły, o jasnych włosach, z czymś szlachetnym w wyglądzie, ale najlepiej go pamiętam w pokracznym mundurze na naszych żałosnych wojskowych szkoleniach.

PODYSKUTUJ: