poniedziałek

Dzień w domu. Przez telefon z J. Jasny, trzeźwy umysł, czasami się śmieje, a nie ma złudzeń, wie że dochodzi. Mówi, że najgorsze są dla niego te sprawy wydalnicze. Świetnie to rozumiem.  I chciałaby oszczędzić dziecku dramatu jego śmierci.

Stanę na głowie, żeby mieć jakiś środek szybkiego i pewnego odejścia, by móc godnie odejść. I nie sprawiać bliskim takiego kłopotu Tak, zawsze jest wtedy groźba, że odejdzie się za szybko. Ale nie ma już na to rady.

Ale bynajmniej nie jestem w samobójczym nastroju.

PODYSKUTUJ: