poniedziałek

wracaliśmy do Warszawy we sumie 9 godzin….takie korki. Największy jednak wiedzieliśmy na drugiej nitce obwodnicy Trójmiasta, wypadek z udziałem kilku aut. Jeden samochód zupełnie roztrzaskany. Korek na kilkanaście samochodów, kierowcy i pasażerowie poza autami piją jedzą, wydalają i współżyją. Za chwilę w korku będą się rodzić dzieci.

Jesteśmy szaleni, że jeździmy samochodami, szczególnie poza miastami. To bardzo ryzykowne, łatwo można stracić życie lub zdrowie. Na dodatek wozimy nimi, to co mamy najcenniejsze – nasze dzieci. Często jechałem 150 km na godzinę – przy takiej prędkości małe są szanse by wyjść cało z wypadku.

Na autostradzie Franio chce gwałtownie siusiu, nie ma mowy by się zatrzymać. Trzeba było użyć butelki. Ale coś poszło nie tak i mam całą rękę oblaną. Niedaleko parking, ale jest korek, mówię Ewie, która prowadziła,  by wjechała na pas awaryjny i tak dojechała do parkingu A tam czatowała policja. Franio nie zapięty i pół goły , ja obsikany…ale ulitowali się. Takie sytuacje to standard – powiedział jeden policjant.

A w czasie jazdy między dziećmi z tyłu wojna albo pokój, a jak wojna to można zwariować. Jest ciemno gdy dojeżdżamy do domu, ale widać, ze niemal jest zjedzony przez dzikie wino.

Do trzeciej w nocy oglądam finał tenisa na olimpiadzie,  Murray – Del Potro…piękny mecz. Murray płakał, gdy wygrał, Del Potro że przegrał. A ma dwa metry wzrostu. Obaj mają wszystko. Też wielkie pieniądze. Ale ci co nie mają nic i co mają wszystko, podobnie się cieszą i rozpaczają. Tylko ci co mają wszystko, łatwiej rozpaczają.

Z dziećmi na rowerze, Franio ciągle się uczy i jakoś mu to nie idzie, ale podobnie było kiedyś z Antosiem, a jeździ jak szalony.

Nie czuję się najlepiej, jakbym płacił za wczorajszą podróż. Tak widać teraz mam. Byle co mnie teraz wytrąca z równowagi.

Jutro w południe przyjeżdża Renata Kim z Newsweeka. Robić będzie ze mną wywiad do tego pisma. Jeśli mówić to coś oryginalnego, nie czuję w sobie mocy na oryginalność.

 

PODYSKUTUJ: