poniedziałek

wczoraj we czwórkę idziemy na film „Aftersun”. Okazało się, że to piękny, ale trudny film, z wątłą akcją, nie czytelny nawet dla dla większości dorosłych. Więc Franio źle to zniósł. A Antosiowi nawet się podobał , kolejny dowód jak wydoroślał. Trzeba było zajść z Franiem do Mc Donalda, by go pocieszyć.

Kończę korektę „Biletu do nieistnienia”, czasami łapię jakąś literówkę, jakbym pchłę łapał. Czasami skreślam jakiś słowo, jakieś dodaję, ale niczego poważnego nie znajduję.

Trochę buszuję w wielkim mieście facebooka, i przypadkiem czytam felieton Stefana Niesiołowskiego, który ktoś cytuje. Czytając go wpadam nagle na siebie, Niesiołowski cytuje mnie z felietonu w „Przeglądzie” i pisze z entuzjazmem o moim „Domu pisarzy w czasach zarazy”. Dziwne uczucie takie dosyć przypadkowe spotkanie w tak wielkim mieście.

Skończyłem korektę. I po raz pierwszy policzyłem ile jest opowiadań w „Bilecie do nieistnienia”. Nie do wiary – aż sto szesnaście. A każde opowiadanie to inny pomysł. W pisanym teraz „Raju do nieistnienia”, jest ich już więcej. Nic dziwnego, że szoruję brzuchem po dnie i nie mogę zasnąć, na dodatek w łóżku obłożony książkami.

PODYSKUTUJ: