poniedziałek

niezła pogoda, nie ma upału, ale na plaży bardzo przyjemnie, właściwie idealna pogoda na plażę. Fale na tyle wysokie, że wspaniała z nimi zabawa, woda nie ciepła, nie zimna.

Kończę świetną książkę Domosławskiego o Kapuścińskim, już niemal napisałem o niej felieton do Zwierciadła. Wzbogacam go o moje spotkania z Ryszardem. Moja ostania z nim rozmowa była przez telefon. Redakcja Zwierciadła wydelegowała mnie abym do niego zadzwonił, z informacją, że miesięcznik chce mu przyznać nagrodę pisma „Kryształowe zwierciadło. Miałem go zapytać, czy będzie w Warszawie w dniu uroczystości. Zmartwił się. Wyjeżdżam na wyspy Trobirandzkie, powiedział. Mam nadzieję, że mi to nie przepadnie, dodał. Nie martw się, przełożymy to na przyszły rok, mówię. Niestety nagroda przepadła, bo umarł.

Jak co noc biesiada w altanie na środku ogrodu. Niestety Witek, profesor matematyki wyjechał. Ale jest gospodarz Bogdan i Alek z Zakopanego. I żony tych panów. Obaj znakomici mówcy. Bogdan, kaszub, mógłby grać Zagłobę i odpowiednia gęba i wygadanie. I jakie wyczucie anegdoty, jakie puenty w opowieściach. Mistrz. Alek, dawny narciarz z naszej kadry, też świetny mówca. Co się rzuci temat, obaj rzucają się na niego jak psy na zająca. I snują swoje opowieści.

PODYSKUTUJ: