poniedziałek

Już w Warszawie, która otrząsa się po wielkiej ulewie.

Wczoraj na Placu Wolności wygłosiłem laudację książki, która wygrała konkurs, mówiłem na granicy burzy, a gdy ją kończyłem zagrzmiało i lunął deszcz.

W naszym hotelu na ostatnim piętrze odkryliśmy przeszkloną kawiarnię z wielkim tarasem, ślicznie urządzoną, z niebywałym, niepokalanym widokiem na Tatry

Pożegnalna kolacja, też w hotelu, niegrzecznie co chwila wychodziłem rzucać jednym okiem na finałowy mecz.
Na szczęście kolacja skończyła się przed drugą połową. Duży ekran w holu hotelu. Nie miałem faworyta, więc ze swoją sympatią oscylowałem między jedną a druga drużyną, co było jakoś nieporęczne. Jednoznacznie tylko żałowałem zawodników obu drużyn, którzy nie strzelali karnych.

Dzisiaj, odwożą nas samochodem do Krakowa, widać liczne ślady budowy zakopianki, jak zwykle na tej trasie korki, kierowca jedzie opłotkami by ich uniknąć.

Kilka godzin w Krakowie, pada, więc pod parasolami, chodnik przy hotelu francuskim, gdzie kiedyś przypadkiem spotkałem Adama Zagajewskiego, już nigdy, nigdzie go nie spotkam.Kupuję Gazetę Wyborczą, otwieram ja w pociągu, nie żyje Leon Neuger. Mój dobry kolega, był blisko z Zagajewskim. Dzwoniłem do niego by dowiedzieć się na co umarł Adam. Opowiadał mi, że był w szpitalu, w mieszkaniu upadł i nie mógł wstać, a mieszka sam.Na szczęście miał pod rękę telefon i zadzwonił po policję i straż pożarną. Obiecał mi, że będzie się gimnastykował. Leon wiele lat mieszkał w Sztokholmie, tam go poznałem, wykładał na slawistyce, tłumaczył poezję szwedzką na polski. To dzięki niemu poznałem Tomasa Transtromera. Leon kilka lat temu wrócił na stałe do Krakowa.

PODYSKUTUJ: