poniedziałek

Dzwonię po numer, który ma dano. Nikt nie odbiera. Telefon po kilku godzinach. Tak, to ona. Najpierw niepewna i z dystansem potem serdeczna. Tak, pewnie ma zdjęcia dziadków. Hanka, jej mama nie żyje. Pamięta mnie sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy byłem u nich, wie, że miałem pisać książkę o domu, gdzie jej dziadkowie byli dozorcami. Uczy w szkole angielskiego. Uciekał zasięg, ma dzwonić wieczorem. Wielka radość z tego kontaktu.

Na spacer do pobliskiego Helenowa, odrobina słońca, oglądamy tutejszy mini ogród zoologiczny,  Rozrasta się z latami. Niedawno odsłonięte pamiątkowa tablica, mini pomnik, poświęcony Piłsudskiemu, spędził tu noc, debatując nad taktyka,  na kilka dni przez przełomową bitwą roku 20. Napis nowy,  a już nieczytelny, partactwo.

Za dwa dni urodziny Antosia, 13, z tej okazji idziemy do pobliskiej meksykańskiej restauracji, nie ma miejsc, to do indyjskiej. Jak zawsze tam, pyszne jedzenie.

Joanna nie dzwoni,pewnie jutro, ale niepokój czy znajdzie zdjęcia.

 

 

PODYSKUTUJ: