poniedziałek

Budzę się zgnębiony, trochę zimno, trochę obco we własnej ojczyźnie, powinniśmy się dużo do siebie przytulać 🙂

łagodnie depresyjny dzień, spacer do sklepu, ping pong z Antosiem, pracuję nad czterema tekstami na raz. Ludzie mi piszą o swoim przygnębieniu, o braku nadziei, że przyjdzie nam umrzeć w tym szambie… ale nasze dzieci. Nasze dzieci wyjadą z tego kraju, odpisuję. I jeszcze mi smutniej.

PODYSKUTUJ: