W południe tenis z Łukaszem, coraz dłużej piłka chodzi między nami.
Na facebooku pisze do mnie nieznajomy, czy przypominam sobie klasy Leszka, K. Ależ tak, duży, nie szczupły. Pisze do mnie jego syn. Leszek zmarł dwa lata temu. Nigdy nie przychodził na nasze spotkania klasowe, więc umknął mi jego los. Pytam. Był kelnerem w hotelu Forum, ale w 82 roku potrącił go samochód, kilka otwartych złamań, uszkodzenie glowy. Cierpiał od tego czasu na epilepsję. Zaczął pić i wpadł w nałóg. A jego syn pisze do mnie, bo Leszek, gdy był dzieckiem pokazywał mu mój tomik wierszy i mówił, że cieszy się, że ze mną chodził do jednej klasy. Myślę, losy ludzkie, Smutno ale też jakieś metafizyczne poruszenie, to poetyckie uczucie. Już cztery osoby z mojej klasy nie żyją. Nie żyje też dwójka dzieci moich koleżanek w klasy, jedna dziewczyna zabiła się na motorze, druga jechała promem do Szwecji, gdy miała atak astmy.