poniedziałek

rano z Anią Piwkowską i z Józkiem Baranem do szkoły na spotkanie z uczniami.Wyschnięte nauczycielki i żywi uczniowie, podsuszani przez szkołę. Ale w sumie optymistycznie…

Potem na piechotę na dworzec oddać bilet, bo jutro będę jednak jechał samochodem do Krakowa. Długi spacer. Na ładnie odnowionym dworcu okrutnie długa kolejka, pokorna, tylko ja się niecierpliwię.

Obiad na zamku, potem na rynku w cudnej kawiarni Libra, spotkanie z G, nic nie zmieniona, ale nie ma już sklepiku z antykami na rynku, to było kolorowe miejsce, tam kupiłem kiedyś ząb mamuta, który mocno wrósł w mój nowy dom. Rozmawiamy o życiu, o Przemyślu, o nieszczęściu w jakie popadła Polska.

Na zamku otwarcie wystawy poświęconej Leśmianowi, następnie koncert Tadeusza Woźniaka i jego żony, bardzo ładny, okazuje się potem, że to moi czytelnicy. W sali kominkowej czytanie wierszy. Kilku poetów. A też siostra zakonna. Dobrze wybrałem utwory, kilka osób podeszło potem z gratulacjami. A siostra zakonna kupiła mój tomik i uklękła przede mną, gdy siedziałem na krześle, prosząc o autograf. Przede mną bezbożnikiem. Mówiła, że mnie do dawna czyta. Emanowało z niej światło i dobroć. Gdyby wszyscy duchowni tacy byli, uwierzyłbym w Boga.

Wielki wiatr znad Sanu, widzę w hotelowym oknie jak lśni jego skóra.

PODYSKUTUJ: