poniedziałek

te moje kiepskie i późne poranki…Po południu z dziećmi do kina, Antoś od miesiąca wszystko planował. Super film w super kinie, „Niemamocni” w systemie IMax.Nowa technologia. Obaj szczęśliwi i podnieceni. Odkrywam, że największą przyjemnością jest dla mnie sprawianie przyjemności dzieciom. Rzeczywiście, to kolejny krok, by widz czuł się w fikcyjnym świecie, jak w realnym. Fascynujące i niepokojące.Ludzie i tak na wszystkie możliwie sposoby uciekają od rzeczywistości. To kolejny krok. Być może ku zagładzie. Film super w swojej skali, w pomysłach, w technice, w iluzji ale okropny w swojej brutalności, w zawrotnym tempie. Jakie pokolenie wyrośnie na tak sugestywnej, ale tak destruktywnej wizji?

Myślę jeszcze o zmarłym Jakubie Święcickim. Ta jego niezwykła szwedzka kariera, w końcu był posłem do Rigstagu. Było w nim coś heroicznego, jego klasa w chorobie, zawsze niezwykle elegancki, świetnie ubrany, dobierający starannie słowa, z nieco bolesnym, ale ładnym uśmiechem. Ten uśmiech świetnie pamiętam. Tyle lat go nie widziałem, ale nie umrze nigdy we mnie do końca, właśnie dzięki temu uśmiechowi.

Po północy wysyłam felieton do Zwierciadła, o „Ruchomym święcie” Hemingwaya. Dobrze było na chwilę wejść w jego świat. Ten człowiek był doskonałym i karkołomnym połączeniem sztuczności i autentyczności.

PODYSKUTUJ: