późne, ale dobre przebudzenie, więc zmora odeszła , ufff. Trzymam się wersji, że był to incydent związany z tym , że doprowadziłem swój organizm do ostateczności, grając za długo i za intensywnie w dusznej sali w tenisa .
Wydrukowałem kilkanaście stron z mojej Iwickiej, z drugiej tej słabszej części i jestem przygnębiony jak to niedoskonale, na papierze wiedze dwa razy więcej niż w komputerze. To motyl bez skrzydeł, muszę dać temu skrzydła. Dlaczego o wiele więcej słabości tekstu widzę w papierowym druku? Jakby w ekranie był filtr dobrotliwie zmiękczający i tuszujący potknięcia. Nie podoba mi się ta ostatnia część książki, ale początku jeszcze nie wydrukowałem, może będzie tak samo.
Wczoraj film Truman Show w telewizji, z przyjemnością po raz drugi, przerywany oczywiście reklamami , więc poczucie, ze ten fikcyjny świat też nas dotyczy.
Składanie literek, to jest jednak jakaś forma katorgi. Układanie kostki brukowej jest prostsze.
Próba pisania wierszy, przy biurku w mojej sypialni. Inspiruje się wierszami Eluarda, ale piszę z trudem i bez wiary.