do Czarnej Owcy, wiozę zdjęcia na pen drivie i w kopercie do zeskanowania, wszystko do ksiązki „Album rodzinny”. Nie wiedziałem, że będzie Paweł, rzadko ostatnio bywa w swoim wydawnictwie. Spotkaliśmy się w drzwiach. Potem piechotą na Dworzec Centralny, jest przy nim pierwszy przystanek mojego autobusu i chciałem zobaczyć zgromadzenie uchodźców. Nie wygląda to aż tak dramatycznie jak sie obawiałem. Oczywiście, najbardziej wzruszają dzieci i zwierzęta domowe, jakaś kobieta szła w wózkiem, dziecko ,dwa male psiaki, niewielka torba, cały dobytek. Historia się powtarza. Moja mama, w 39 roku dziewczynka, zabrała w czasie wrześniowej ucieczki ze sobą kanarka w klatce. W pociąg trafił pocisk, ona ocalala ale kanarek przepadł.
Coraz więcej znajomych ma już u siebie Ukrainkę z dzieckiem. Jak tak dalej pójdzie, gdy ktoś nie przyjmie uchodźców pod swój dach, będzie czuć się podle, jeśli tylko ma sumienie. Mamy sumienie, więc jesteśmy na zagrożonej pozycji. Na razie tłumaczymy się, że mieszkamy za miastem, że półtora kilometra od przystanku. Jak długo uda się tak uspokajać sumienie.