piątek

i znowu piątek, jakby inne dni wypadły z kalendazra i piątek gonił za piątkiem….

telefon z Bułgarii od tlumacza poezji, chce dać do antologii polskiej poezji wiersze ojca i moje. Spotkałem się z nim kiedyś. Dobrze, że są ludzie, którzy realzują takie pasje w ten czas mało poetycki.

Na piechotę po gazetę, lepiej chodzę, biodro nie boli, cud. Cieszę się i martwię, lepiej było by zrobić operację szybciej a tak to się odwleka. A przecież nie jestem w pełni sprawny. Marzy mi się tenis. Może spróbuję jednak zagrać.

Kończę dziennik Alberta Speera, czytam tą książkę z pasją i z zachwytem. Czytam po raz drugi, ale zapomnialem pierwszą lekturę, zaleta słabej pamięci. Pamietałem tylko, że to bardzo dobry dziennik.
Przepis na dobry dziennik: mięso życia obok intelektulanych rozważań, różne formy szczerości, sieganie we wspomieniach do przeszłości, jesli była ona ciekawa, a Speer był w samym centrum hitlerowskiego piekła, bratał sie z Belzebubem, patrzy po latach na siebie trzeźwo, jest dobrym psychologiem. Ma sumienie i poczucie winy.
nauczył sie wyciskać soki z ubogiego wieziennego świata, obserwuje innych więźniow, zbrodniarzy hitlerowskich, obserwuje przyrodę, ma przywilej pracy w ogrodzie, starżników, przeżywa widzenia z rodziną. Bardzo dużo czyta, dzieli się refleksjami z lektur. Zastanawia sie inteligentnie nad pojęciem winy i kary. Uważał, że zasłużył na te 20 lat więzienia. Na początku byłem podejrzliwy, czy jest szczery w swoim rachunku sumienia. I w pokucie. Teraz wierzę, że tak.

PODYSKUTUJ: