Gdy przed prysznicem wszedłem na wagę, bardzo się zmartwiłem.
Mimo rajskiej pogody, kiepski dzień, jakby coś mi uwierało duszę, spacer do Międzylesia, zakupy, maseczka bardzo przeszkadza jak jest tak ciepło, wszystko mnie drażniło, jak pies na mnie zaszczekał, byłem gotowy mu odszczekać.Dopiero jednak po południu uświadomiłem sobie, ze to depresja, jak się zdaje mała, pojawiła się bez powodu, chemia mózgu.
Siedząc na tarasie obserwowaliśmy, jak synogarlica z naszej lipy obrywała suche gałązki i fruwała z nimi by budować gniazdo na świerku. Krążyła tam i z powrotem. Robiła to w milczeniu, jakże jednak ono było wymowne.
Skończyłem czytać biografię Leonarda. Oszołomiony mnogością jego talentów, talent to tu za małe słowo. Genialne połączenie ścisłego umysłu, z geniuszem artystycznym. Nie był jednak doskonały bo nikt nie jest, nawet Bóg, jeśli stworzył ułomnego człowieka. Nie miał specjalnie talentu do matematyki, nie był też poetą. Zdarzało mu się palnąć takie zabawne głupstwo. „Mężczyzna odbywający stosunek w sposób agresywny i nie dość łagodny, spłodzi dzieci skore do gniewu i niegodne zaufania. Jeśli jednak stosunkowi miedzy kobieta i mężczyzną towarzyszyć będą obopólna miłość i pożądanie, to poczęty potomek będzie nad wyraz inteligentny, dowcipny, żywy i pełen uroku.”