ślimaczę się, taki dzień, mały spacer, bardziej człapię niż idę, słuchając”Panią Bovary” . Odkrywam jakieś domki zabłąkane w pobliskim lasku, jak dziwnie ludzie czasami mieszkają.
Skubię nową powieść, co chwila odkrywając, że to słabe, że to co napisałem nie chce żyć, mam 30 stron, skończy się na tym ze zrobię z tego opowiadanie, to chyba lepszy temat na opowiadanie niż na powieść. To niepowodzenie w pisaniu zatruwa mi nastrój i tak już szary, chemia mózgu.
Skończyłem czytać”w „Stalowych burzach” Jungera. Bardzo jestem rad z tej lektury książki, wyrzuconej ze zbiorów pobliskiej biblioteki. Niesłychane są te opisy rzezi, połączenie rzeźni, z prosektorium, chwilami genialne opisy, czasami to patetyczna grafomania, zdumienie, jak można było łączyć taka inteligencję, wrażliwość , duszę artysty z ograniczeniem wrażliwości na ludzkie cierpienie. Wszystko w okowach heroicznego czynu, stalowej mocy germańskiego wojownika. Jakby to nie prowadziło potem do hitleryzmu. I do obozów koncentracyjnych i do holocaustu. A potem nagle ten paryski dziennik Jungera, z czasów drugiej wojny, z czasów okupacji tego miasta. Będę go czytał teraz inaczej po lekturze „W stalowych burzach”. Przeglądam „Obciętą rękę” Cendrarsa, też ją czytam inaczej po Jungerze. Każda lektura, każde przeżycie ma swój kontekst i światło nagle pada zupełnie inaczej i to samo inaczej się widzi po latach. Też dlatego takie względne są nasze oceny,nie tylko książek, ja swoim coraz mniej ufam.
Czterech wielkich artystów w okopach I wojny, po obu jej stronach, ich niezwykłe artystyczne świadectwa. Junger, Remarque, Cendrars, Apollinaire. U tego ostarniego oczywiście najwięcej poezji, ( to nie tylko wiersze, też listy) ale przecież Cendrars też był poetą. Ta poezja rzezi bywa niezwykła. Przeżyli koszmar, doznali traumy. A jednak zazdroszczę im tematu.
Znajoma pisze mi: „nigdy jeszcze nie znałam osobiście tak smutnego człowieka, który tak różnie potrafi to opisywać.”Zastanawiam się czy to komplement. Nie lubię swojego smutku. To niewybaczalne.