piątek

Obudziła mnie rano Matylda, mokrym pyszczkiem i mruczeniem, kotka bezdomna, która do nas wpada na jedzonko i by się dogrzać…
A do czwartej nie spałem czytając dzienniki Dąbrowskiej. Czytałem już nie raz, a czytam teraz jak nowe.

Przyszły audiobooki „Kolonia karna ” i Wyszedł z siebie nie wrócił, ładna okładka. Powinienem tego odsłuchać, a jakoś mi strach jak to brzmi.

Śnieg prószy i już pobiela wszystko.

Telefon z Luksemburga, mam mieć tam spotkanie autorskie, jakoś w kwietniu, trzeba z tej Polski uciekać choćby na chwile by zaczerpnąć oddechu. Za mało się ruszam, zaszywam się w sobie, brakuje mi bodźców, przeżuwam swoją przeszłość.

PODYSKUTUJ: