niedziela.poniedziałek

Na spacer do lasu. Ciagle delektuję się tym, że biodro nie boli, że chodzę swobodnie.

Marcyś u naszych chłopców, Iwonka i Paweł go przywieźli, przyjechali po synka o 19, wspólnie oglądamy Fakty. Iwonka, która ma często oryginalne poglądy i nie boi sie ich wuglaszać, uważa że Zełeński powinien wystąpić publicznie i wyglosiła za niego całkiem zagrabną mowę. „Wybaczcie…ta walka jest beznadziejna, szkoda bez sensu umierać. Złóżmy broń, niech kobiety i dzieci wracają z tulaczki do dom….wojna zawsze jest bez sensu…itd. Rozum mi mówi, że ona ma rację, uczucia, że czasami warto oddawać życie za wolność, po czym znowu zgłasza się rozum : przy ochronie życia za wszelką cenę, będziemy często kapitulować w walce ze złem, i zło zawsze będzie wygrywać. I staniemy się niewolnikami zła.

Iwona i Paweł mieli iść do filharmonii na koncert Rachmaninowa, odwołany bo Rachmaninow był Rosjaninem. Pierogi ruskie od dzisiaj mają się nazywać ukraińskimi itd…to jednak obłęd.

Spracer do centrum Międzylesia i na powrót, pretesktem małe zakupy, nie chce mi się chodzić bez pretekstu. Przy okazji słucham tekstów angielskich na słuchawkach, nadal uparcie przypominam sobie ten język. Wielki antytalent ze mnie do języków, tylko polskim posługuję się jako tako.

PODYSKUTUJ: