do domu na caly dzien…kolejka…potem autobusem. Dosyc szybko i bezbolesnie. Antos zawsze bardziej wylewnie sie caluje, Franio jest tu wstrzemieźliwy. Na spacer do lasu, zbieramy konwalie, ktorych urodzaj.
Patrze na te swoje kochane dzieci, troche z boku, z ukosa i na swoje zycie, ze zdumieniem, jaka to odpowiedzialnosc, jaki trud, czy starczy mi sil i energii?
Ania i Artur przywoza nam piekny stół ogrodowy i krzesla, ze likwidowanej dzialki.
W naszym ogrodzie szaleją bzy, niebieskie i białe , ale tez duzo jest innych kwiatów…