dzien w domu, miedzy sennoscia, a smetkiem. Dzieci u cioci. Ogrod nam kwitnie, ale nie potrafie tego w pelni docenic. Niewiele tez wystukalem na klawiaturze…
Ewa mnie podrzuca do centrum, a dalej kolejka WKD, przyjemna podroz, Budynek polyka mnie bez slowa. Wspolokator juz jest. Nie chce mi sie….byc tu, jutrzejszy zabieg mi sie nie chce, ale w glowie mi niewygodnie. I trzeba ja przemeblowac. Tylko czy to sie uda.
Problem z zakladaniem welfolnu, ale mozna uznac, ze co intymnego rodzi sie miedzy mna a siostra. I ze to przyjemne. Jakis nowoporzybyly rozpoznaje we mnie czlowieka publicznego i dreczy mnie swoim entuzjazmem.