wczoraj z Franiem i Ewą w Promenadzie. Męczy mnie tłum ludzi, ale dałem radę. Franio szczęśliwy bo kupił sobie modne spodnie, ogromną wagę zaczął przywiązywać do wyglądu, co jest kosztowne. Ja kupiłem jeansy. Szok w przymierzalni, która bezlitośnie obnaża zmiany jakich dokonał we mnie czas, to bezlitosne lustro, które patrzy z góry, ujawniając choćby łysinę na czubku głowy, której z przodu nie widać. A przecież nie powinienem być zaskoczony, napisałem wiersz, który jest w nowym tomiku „Epoka wymierania”.
W lustrze
Mojemu przyjacielowi
Który się na mnie gniewa
Przeszczepiono płuca
Operacja się udała
Ale teraz umiera
Na fotografii siedzimy
Na brzegu ruiny
Mamy po pięć lat
Ja gram na organkach
Wczoraj w przymierzalni
W podwieszonym lustrze
Ujrzałem łysiejący tył głowy
Starego człowieka
Ze zwisającym podgardlem
Tej nocy znowu nie mogłem zasnąć, to już chroniczne. Bardzo to utrudnia życie. Nadal brak apetytu, a przecież minęło już wiele tygodni od operacji. Rok temu trwało to trzy tygodnie. Zaczyna mnie to już niepokoić. A tak, to średnia forma, umiarkowana depresja, da się żyć, ale życie nie ma smaku.