nudno, mdlo, bez wyrazu, brak energii. Chociaz noc przespana dobrze, blogoslawione zatyczki do uszu.
Antoś uszkodzil sobie drugą stopę , identycznie jak ta pierwszą niedawno. Ledwie ja wyleczyl. Kolejne zmartwienie. Zadnych dobrych mysli, jak sie klade i probuje uciec w sen, same zle przychodza.
Jeden z pasazerow mojej sali – pan ma schizofrenie? – pyta – bo ja mam. Mowie, ze mam depresje. Nie wie ze cos takiego istnieje
Inny sasiad, bardzo mily, postawny mezczyzna. Ma ataki dusznosci, jakas postac nerwicy, w tak ostrej postacji, ze nie bardzo moze z tym zyc. Jest ze wsi. Budzi sie zawsze o 3. 30 rano. Kiedys od czwartej zaczynal prace. Taki ma nawyk i nie moga go zmienic nawet srodki nasenne. Uwaza mnie za madrego czlowieka, skoro pisze ksiazki, moze ja cos na to poradze.
zle mi, pisac nie moge,
rozmawialem chwile z dziecmi, zupelnie mnie to rozkleja.
Ludzkie tobolki na lozkach, drzemia. .
wszystkie mysli, ktore przychodza , jakby ktos je pracowicie barwil na ciemno .
wolaja na obiad, nic apetytu…siadam obok dziewczyny, ktora ma problemy z anoreksja, znam je jaszcze z poprzedniego pobytu. Nikt nie porusza sie taka energia, jak ona po oddziale, mozna ja z daleka poznac po szelscie krokow.. I nikt nie je z rownym apetytem co ona. A jej szczuplośc jest porazajaca. Wiec ma jakas swoja tajemnice z tym jedzeniem.
najmiliszy pasazer naszego pokoju, rok 67, mieszka na wsi blisko Janowa Podlaskiego. Człowiek myslący. Ale przeraża mnie jaki ma polityczny metlik w glowie.Opowiesc PiSu o Polsce miala duzo podatnego na zla wole i manipulacje materialu. Kakofonia glosow w mediach. Dawne i nowe polskie fobie..Ze Tusk przyjaznil sie z Merkiel i we wszystkim jej ustepowal. ze to ze tamto…Jak slucham tak zwanych zwyklych ludzi, czuje ze zaciegnalo sie u nas na dluzej….
Dzwoni ktos kogo na poczatku nie poznaje, Marek, poznalismy sie na Nowowiejskiej, przywiezli go po probie skoku z mostu Poniatowskiego. Teraz jest na Nowowiejskiej po probie piatej- pastylki. Mowi- ledwie mnie odratowali.
Glosy ptaków brzmia nieralnie, jak nagrane…sygnal pociągu z bajki dla dzieci…sąsiad lyka herbatę…zgielk z pokoju telewizjnego, ucze pasazerow naszego pokoju by zamykali drzwi. Wspolczesny czlowiek ten smietnik dzwiekow traktuje już naturalne. W zakratowanym oknie boli mnie cieple swiatlo zachodu.
Dzwoni M. Dostala od rodowitych Anglikow akceptacje jej przekladu meskiej czesci mojej Kolonii Karnej. To otwiera ksiazce droge do druku w Londynie. w umowionym, wydawnictwie .
Tak to się zaczyna
MAN
Two mirrors
We are in our bathroom, standing in front of the two mirrors, cleaning our teeth with dental floss and using toothbrushes.
– Look at my toothbrush – she says.
So I look.
– Now… at yours.
I glance at it not too keen to admire that spotlessly clean object that looks as it has been just purchased. My tool is dirty, worn out just as I am. I do not feel like carrying on with brushing. She is taking her time fighting bacterias, scale, decay, showing off , making sure I have learned the lesson well.
The fight is over. We are standing next to each other thinking, what is next to come. I can see my face in the mirror – sad, miserable eyes and I am trying to smile, but can only come up with a wry look.
My mirror – permanently splashed with tooth paste. Hers – shinny and clean. She can set her eyes on a women in her forties, I am facing the guy just under fifty, although we are both the same age.
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Jaka ulga wieczorem, puścily obcęgi. Az nie wiem co mam zrobic z tymi minutami normalności