śmierć Krzysztofa Pendereckiego przysłoniła koronawirusa. Na chwilę.
Z Franiem na rower, miałem problem by dosiąść siodełka, ramoleję. Jedziemy szybko wąskimi leśnymi ścieżkami.
Potem w ogrodzie porządkuję sterty drewna do kominka, był tam niezły bałagan. Ping pong z Antosiem, jednak jeszcze z nim wygrywam. Dzwowni Łukasz, że boi się jutro grać w tenisa. Byliśmy umówieni na jutro. Pocieszam go, że korty i tak zamknięte. „Jakich czasów dożyliśmy” – wzdycha. To najbardziej popularne obecnie westchnienie u starszych obywateli świata. Żal mi wielu ludzi, ale boję się tylko, że padnie Przegląd i Zwierciadło.
Zaczynam czytać biografię Leonarda da Vinci, potężna książką o potężnym człowieku, Waltera Isaacsona. Jak w płynnym złocie zanurzam się w renesansowej Florencji. Dlaczego właśnie tam pojawiło się tylu geniuszy? Nikt nie rozwiązał tej zagadki. Musiało zajść szczególne połączenie czasu i miejsca.
Wracam do wierszy.