Niedziela

O 15.40 „Suma tygodnia ” w Superstacji.  W chwili gdy barbarzyńcy przejmują media publiczne,  rośnie rola stacji prywatnych. To na pewno też powiem. I tego co tu mówimy.  Będzie też masa świetnych dziennikarzy bez pracy, wzmocnią oni media prywatne, ale też niektórym zabiorą pracę

Nieźle się czułem w telewizji. Nie chcę mówić za mocno, bo fakty mówią same za siebie.

Dzwoni Kasia psychiatrka, pełna uznania dla mojej książki o depresji, mówi, że nie ma nic do dodania, to będzie ważna książka dla chorych i dla lekarzy. Napisze polecenie na ostatnią stronę.

Dom pusty , Ewa pojechała po dzieci, rozpalam w kominku, owiewa mnie żar, dom wysprzątany lśni w ogniu.

Przeglądam listy Van Gogha do barta, szukam jego depresji …A też listy Szopena, dwa wielkie tomy, miał też talent literacki.

Znajduję maszynopis mamy, pożókłe kartki z, których sypie się żółty śnieg..wspomnienie o Tadeuszu Borowskim, nigdy  do tej pory nie publikowane, a wyjaśniają tajemnicze samobójstwo tego wybitnego pisarza w roku 1951

W lecie 1951 roku, początek sierpnia, widziałam go dwa albo na trzy dni „przedtem”…Siedziałam w kawiarni Związku Literatów. Wszedł Tadeusz. Zawahał się – skinęłam.. Uderzył mnie jego wygląd – jesteś chory? – Spytałam. Uśmiechnął się wzgardliwie. Wiedziałam, że przed paroma dniami urodziła mu się córeczka. Powinien się cieszyć –powiedziałam, dziecko to cud. Mój mały synek właśnie zaczynał chodzić, coś mu o tym mówiłam. Patrzył na mnie nierozumiejącymi oczami. Ktoś doszedł do nas. Tadeusz milczał ponuro przez cały czas. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że to atak depresji, której żadne nawet najbardziej radosne Wydarzenie nie może rozproszyć. W dwa, trzy dni później dowiedziałam się o jego samobójczej śmierci „.

Powrót dzieci, słodko, ale bardziej nerwowo. Antos odkrył moją książkę  dla dzieci, „Antos jeszcze ktoś”  , czyta ją na głos i pęka ze śmieci. W. której zdanie cenię, powiedziała że to moja najlepsza książka. Sam nie wiem,   czy ucieszyłem się z tej opinii? Nakład był niewielki i zarobek mierny.  A psiałem ją przez rok. Na pisanie łatwiej umrzeć niż z niego żyć.

 

PODYSKUTUJ: