W nocy dwukrotnie włączał się alarm, na szczęście dzieci u cioci. Schodziłem na dół nieprzytomny i bezbronny. I nic na szczęście.
Zmarł Edward Dwurnik, malarz, znalem go słabo, ale serdecznie.
Do dawnej wytwórni wódek Koneser na Pradze, teraz nowe centrum handlowe. Bardzo elegancko. Zaprosił nas fotograf Bartosz Maciejewski na wystawę swoich zdjęć. Londyn jego oczami. Dałbym jej tytuł samotność. Bartosz, zrobił mi niedawno sesję zdjęciową, wyjątkowo serdeczny człowiek.
W galerii, z Bartoszem Maciejewskim w środku, obok mnie Ewa.
Smętek. Deszcz bębni o dach i parapety, i na nieszczęsny stół do ping ponga, którego nie mogę złożyć, bo zepsuł się jakiś mechanizm. Jutro ma być specjalista, chyba, że znowu nawali.
Walczę by ruszyć powieść, ale jakbym próbował ruszyć ciężki głaz. Wpadłem na pomysł, czy raczej on wpadł na mnie,zobaczymy czy będę poszkodowany, by pokazać mojego bohatera od dziecka do starości, w kilkunastu odsłonach, w różnych fragmentach jego życia. W tych miejscach, które mogą być węzłowe w życiu. To zdaje się dobrze brzmi, ale jak to przełożyć na powieść.
Dzisiaj piąta rocznica śmierci Tadeusza Mazowieckiego. Moje spotkania z nim, gdy był w Sztokholmie, jako premier, potem wpadłem na niego na Puławskiej przy Rakowieckiej, gdzieś w roku 98, rozmawialiśmy, że grozi Polsce narodowa prawica. Już wtedy.